sobota, 28 czerwca 2014

Joga i tatuaże 5



Ten weekend mija mi pod znakiem sesji, pierwszej od lat czterech. :D
Jutro ostatni egzamin i to z anatomii! Powodzenia mi! ;) 

poniżej motywatory










środa, 25 czerwca 2014

make it simpe vol. 6 Raita

Raita to sos prosto z Indii, nazywany tam czasami pachadi. Bazą tego sosu jest jogurt lub kefir, stąd w smaku może być podobna do Tzaziki.

Moim zdaniem ten sos doskonale nadaje się do ryżu podawanego na zimno, jako dip, do ziemniaków czy bobiku. Dla mięsojedzących - tak nadaje się do kebaba.

składniki:

  • dwa duże wypestkowane, świeże, zielone ogórki, 
  • 300 ml jogurtu lub kefiru,
  • jedna pokrojona na cienkie plasterki cebula, 
  • jedna czerwona papryczka chilli, lub chilli w proszku 
  • sól do smaku. 
Ogórki należy obrać ze skórki, wypestkować i pokroić w kosteczkę. Cebulę kroimy w plasterki i zalewany je wrzątkiem, aby pozbyć się goryczki i ich smak nie zdominował nam sosu. Po ok 30 minutach wyjmujemy i dokładnie je odsączamy.  Dodajemy ogórki i cebulę do jogurtu, mieszamy i doprawiamy chilli i solą do smaku. Wstawiamy do lodówki, bo należy podawać ten sos chłodny.

Fajnym pomysłem jest zastąpienie ogórków np. pomidorami bez skórki lub papryką albo zamiast ogórka można dodać miętę i orzeszki.

A, aby zrobić Tzatziki należy dodać jeszcze:

  • 50 ml oliwy z oliwek, 
  • sok z limonki, 
  • pieprz

Oczywiście możemy zrezygnować z cebuli lub dodać jeszcze ocet, lub jogurt zastąpić śmietaną.

A wiecie co to Tarator? to taki chłodnik zrobiony z podanych wyżej składników, tylko w innych proporcjach.
Potrzebujemy tylko więcej jogurtu lub kefiru, tak ok pół litra.





sobota, 21 czerwca 2014

ojej soda!

Macie w kuchni sodę oczyszczoną? Jeśli tak, to moim zdaniem macie wszystko.


Można użyć ją do ciast, do zmywania, do usuwania plam, do mycia okien, do doczyszczenia przypalonych garnków, do usunięcia osadu z kawy czy herbaty, do włosów, do pozbycia się zapachów lodówkowych, na zgagę, do płukania gardziołka.

Moim odkryciem maja jest maseczka peelingująca z sodą.

Przepis to banał.

  • soda
  • olej ( mam kokosowy)

Sodę i olej mieszamy do powstania masy, która swoją konsystencją przypomina rozpuszczone lody lub rzadki budyń.  Nie mam jakiejś super wrażliwej cery, więc u mnie proporcje do 1 : 1.  Soduję, jak mi się przypomni. Myślę, że nie częściej niż 3 razy w tygodniu.

Przygotowane cudeńko nakładam na buzię, szyję i dekolt kolistymi ruchami i zostawiam papkę na buzi na kilka chwil. Nie zdziwcie się, jak poczujecie delikatne pieczenie.

Efekty:
zwężone pory, napięta, matowa, jaśniejsza skóra.
cena za jedną porcję chyba mniej niż 50 gr.

rewelacja!

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Mata do jogi, a to się pierze?!

Mata jogowa to podstawa, coś więcej niż podwaliny pod dobrą, idealną asanę. To coś jak piedestał pod pomnikiem. Nie wyobrażam sobie praktyki bez maty do jogi. (no dobra może poza jogą na łące)  Stan jej ma znaczenie. Warto o nią dbać, aby posłużyła nam jak najdłużej i abyśmy patrząc na nią widzieli nasze postępy. Nie zapominajmy, że ćwicząc nasze ciała są w stały kontakcie z matą, a więc sól, pot, naskórek, kurz i brud systematycznie obniżają właściwości antypoślizgowe naszej maty.


Pierwsze użycie tj. co przed pierwszym użyciem.

Kupując matę, nówkę sztukę jest ona pokryta specjalną warstwą przemysłową mającą właściwości antygrzybiczne. Siłą rzeczy taka mata ma słabsze właściwości antypoślizgowe. Wrażenie poślizgu i tafli lodu znika wraz z intensywnością naszej praktyki. o ile nie smarujemy się kremami lub odżywkami przed ćwiczeniem. Jeśli tak to gwarantujję poślizg.

Niemniej jest kilka fajnych myków jak można poprawić przyczepność na macie.



Nie są one super skomplikowane ani drogie. 

Pierwszym z nich to upranie maty w pralce z maleńką ilością proszku lub płyny do prania. Tak, maty można pracą w pralce w niskiej temperaturze do 40 stopni Upewnijcie się przed praniem ile wytrzyma wasz bęben.

Drugie to pranie maty w wannie.
matę należy namoczyć w wodzie z dodatkiem łagodnego detergentu, może szamponu do włosów. Co jakiś czas przerzucić ją na drugą stronę, przetrzeć gąbką z czyścidłem Później wypłukać przy pomocy prysznica. A jeśli nie mamy wanny tylko prysznic, to matę wieszamy i delikatnie szorujemy ją gąbka, po czym płuczemy strumieniem wody.

Trzecim sposobem na odświeżenie maty jest przetarcie jej wilgotną szmatką. Można wpierw spryskać ją mieszanką wody i octu. Jeśli oczywiście odpowiada Wam taki zapach.









Teraz najważniejsze.
Matę należy super dokładnie wypłukać i wysuszyć. Swoje suszę na balkonie, powoli. Dobrze, że ostatnio zdążyłam i wyschłą przed deszczem. Aha i nie suszmy ich w pełnym słońcu.

Moim zdaniem bardzo ciężko jest dobrze wysuszyć matę przy kaloryferze, zimą. Nie wiem dlaczego. Może Wy macie jakieś pomysły?





Moje koleżanki z zajęć swoje maty wykręcają razem z suchym dużym ręcznikiem. Zwijają z nim matę o wyrzynają. Moim zdaniem to trochę za brutalne, owszem szybko można pozbyć się z niej wody ale włókna się niszczą i mam wrażenie, że szybciej się niszczą. 


piątek, 13 czerwca 2014

Make it simple! sos.4 Estragon


Nazwa "estragon" pochodzi od francuskiego słowa esdragon, znaczącego tyle do mały smok. W Polsce odpowiednia nazwa to bylica draganek, zwana także bylicą estragon, bylicą głupich, dragankiem.W legendach i podaniach dotyczących ziołolecznictwa, każda roślina ze skomplikowanym systemem korzeniowym posiadała właściwości pomagające leczyć ukąszenie węża. Rzymski uczony Pliniusz twierdził, że aby zredukować zmęczenie średniowiecznych pielgrzymów, należało włożyć gałązki estragonu do butów przed rozpoczęciem dalekiej pieszej wyprawy.Thomas Jefferson był jednym z pierwszych dystrybutorów tego zioła w powstających Stanach Zjednoczonych. W liście do prezydenta, napisanym w 1809, generał John Mason napisał, że roślina, którą dostał od Jeffersona pięknie rozkwitła na powietrzu oraz wiosną da wiele rozsad.
Jako miłośnik historii nie mogłam ominąć tego zioła. Mam przepis na sos estragonowy.
Moim zdaniem pasuje on do klusek, szparagów, pieczonych ziemniaków ale również nada się na dip na posiadówkę. Uwaga nie jest on dietetyczny. Ale co tam! 

  • 500 ml śmietany, 
  • 200 ml białego wina,
  • 50 g super drobno posiekanej cebuli zywczjnej, białej, 
  • 50 gram posiekanego świeżego estragonu ( ok. może być z torebki, ale będzie mu brakowało ognia),
  • 2 łyżeczki białego cukru,
  • 100 g roztopionego, zimnego masła,
  • sól i pieprz.

W garnku roztop masło i podsmaż na nim cebulę i estragon.  Dodaj białego wina, gotuj na małym ogniu do momentu, aż sos zredukuje się o połowę. Zdejmij z ognia i powoli dodawaj śmietanę ( można wcześniej ją zahartować) i cukier. Znowu postaw garnek na ogniu i gotuj przez 2 3 minuty aż zgęstnieje. Powoli dodawaj masło, jeśli Ci zostało. Posmakuj i osądź czy należy oddać sól lub/i pieprz. 

środa, 11 czerwca 2014

Bobik!







Uwaga! Sezon na bób otwarty, cena bobika na wagę spadła poniżej 10 PLN.
Może jakiś przepis skrobę, chociaż z tym najtrudniej.

1. ugutuj bób!

Później go zjadam i nie mam co dodać do wybranej sałatki czy pasty, muszę gotować drugą paczkę.

wtorek, 10 czerwca 2014

Grzybek tybetański

Że ja go wcześniej nie używałam!

Kefiry, maślanki, zsiadłe mleko - uwielbiam. Był u mnie w domu nawet specjalny drewniany przedmiot do bełtania zsiadłego mleka. Moja Babcia nazywała go - kołociuszka dopiero po wielu latach dowiedziałam się, że to również mątewka. 
Kefiry, maślanki są doskonałym źródłem probiotyków. Niestety te kupowane bardzo rzadko mają coś wspólnego z żywimy kulturami bakterii. Z tego co pamiętam tylko Krasnystaw dodaje do mleka żywych bakterii, reszta nie. Można to łatwo sprawdzić używając jogurtów czy kefirów jako starterów do przygotowania nowej porcji, większość spleśnieje.


Moim sposobem na prawdziwy, żywy kefir jest grzybek tybetański. Tak przygotowany kefir będzie bogatszy w witaminy z grupy B, K, fosfor, wapń no i oczywiście w białko. Podobno regularnie spożywanie kefiru grzybkowego i produktów z niego zrobionych ma działanie antygrzybiczne i podnoszące odporność. Na pewno można się spodziewać lepszej przemiany materii. Więcej informacji tutaj

Z wyglądu nasz bohater wygląda jak mikro kalafior, a do przygotowania kefiru potrzebujemy:

  • oczywiście grzybka ok łyżki, dwóch ( wiele osób pamięta przekazywanie sobie grzybka z czasach PRlu),
  • kamionkę, taką do kiszenia ogórku małosolnych Musi być ona wyczyszczona i wyparzoną,
  • mleko, najlepiej nie UHT, Sama używam takiego z Mlekomatu o ile mam do niego po drodze, a jak nie to kupuję tgz, mleko świeże, butelkowane z krótką datą spożycia,
  • drewnianą łyżkę, wszystkie metalowe są zabronione, no chyba, że chcemy zabić grzyba, 
  • plastikowe sitko lub gazę. 

W czystej kamionce układamy delikatnie grzybka i zalewamy mlekiem, przykrywamy np. gazą lub talerzykiem i odstawiamy w ciepłe miejsca na ok 48 godzin. Choć przy upałach, napój może być gotowany już po dobie. 
Napój będzie gotowy, kiedy mleko w kamionce zgęstnieje i zacznie się oddzielać od niego coś na kształt serwatki. W tedy odcedzamy go, przez plastikowe sitko, wyjmujemy grzybka, którego powinno być ciut więcej.
Następnie grzybek myjemy delikatnie pod bieżącą zimną wodą, kamionkę czyścimy, płuczemy i wyparzamy. W czystej kamionce układamy delikatnie grzybka i zalewamy mlekiem.... itd.

Jeśli nie chcemy już produkować kefiry grzybkowego, umytego grzybka możemy przełożyć do plastikowego, zamykanego pojemniczka, wstawić do lodówki lub zamrozić. Tak możemy go przechowywać do ok. 10 dni. Oczywiście po zamrożeniu grzybek będzie się pomału rozkręcał i czas oczekiwania na kefir może się wydłużyć.

Po ok, dwóch może trzech tygodniach będziemy mieć dwa razy tyle grzybka, w tedy możemy albo go profilaktycznie jeść jako probiotyk... trust me! lepsze ma działanie niż te małe jogurty. Możemy go również komuś podarować.

A co zrobić z kefirem jeśli mamy go za dużo. myślę, że dobrym rozwiązaniem jest próba produkcji własnego sera, na bank pewnie pamiętacie gazy zawieszone na kranach.

Po treningach przygotowuję sobie z niego ajran ( kefir, świeża mięta i czosnek), może również stosować go jako maseczkę na buzię i włosy. Ze starych babcinych sposobów: po spaleniu słońcem, kto się spalił kiedyś ten wie, jakim kojącym remedium jest kefir na poparzone np. plecy.
Można również eksperymentować, np. zrobił wegański kefir używając mleka sojowego lub migdałowego. Vegan Nerd 

Powodzenia w odkrywaniu Grzybka.

niedziela, 8 czerwca 2014

Make it simple vol. 5 - Malinlove

Maliny w sezonie w Polsce dostaniemy wszędzie. W charakterystycznych szarych łubianeczkach będą prężyć się przez Nami. Nic dziwnego jesteśmy największym producentem malin.

Maliny nadają się wyśmienicie do jedzenia na surowo ale również do przetworów, soków, konfitur. Olejek malinowy staje się coraz bardziej popularny w domowej kosmetyce, listki można zaparzać, tak jak miętę. Taki napar ma właściwości antybakteryjne, moczo i żółciopędne. A zaparzone suszone maliny, zaparzone mają właściwości przeciwgorączkowe. 

Ale czy kiedyś jedliście sos malinowy taki nie deserowy bez curku? Spróbujcie, Doskonały do sałatek i do kurczaka.

potrzebujemy:
  • 200 ml dobrej jakości, złotej oliwy lub oleju ( bardzo często w swoich przepisach używam oleju rzepakowego),
  • 300 gramów malin, umytych, oczyszczonych. Część można delikatnie widelcem lub łyżką rozdrobnić na miazgę,  
  • do trzech łyżek octu - używam różnych i winnych, i spirytusowych, i jabłkowych ( jak ktoś lubi) i balsamicznego, który zmieni Nam delikatnie kolor sosu na ciemniejszy,
  • jedna cebula szalotka, bardzo dobro pokrojone w kosteczkę, 
  • sól i pieprz do smaku

w Internecie znalazłam też kiedyś przepis na bardziej ostry przepis na sos malinowy do pasztetów, mięs i innych. Jak wiecie nie jem mięsa, więc dlatego odłożyłam do na półkę. Niemniej połączenia malin, miodu, mięty i ostrości może naprawdę fajnie spisać się na talerzu.

  • 100 gram malin (poza sezonem polecam mrożone)
  • łyżka octu balsamicznego
  • 1 łyżeczka suszonej mięty
  • pół łyżeczki pieprzu Cayenne
  • łyżka miodu
Sezon grillowania w pełni, więc powodzenia. 

wtorek, 3 czerwca 2014

Asana - czyli praca nad sobą.



Słowo asana możemy tłumaczyć językowo jako siedzenie w sensie maty do siedzenia, jak również jako ćwiczenia. To one i ich widowiskowość przyciągają najczęściej Nas - ludzi kultury zachodniej do praktykowania jogi. Dopiero po kilku latach ( może i miesiącach) możemy znaleźć w ich coś więcej niż robiące wrażenie precelki. Być może znajdziemy w nich symbolikę, przyjemność czy wykonując je poprawimy swoją samoocenę etc. to kwestia bardzo osobista i nie należy jej oceniać.  Można w tym procesie zaobserwować, że dla wielu ludzi praktykujących regularnie asany stają się one jakby medytacją w ruchu i przynoszą im ulgę w bólach mięśni, jak również w odnajdowaniu zadowolenia.

Asana to wg. Patańdźaliego praktyka pozycji ciała dająca nam lekkość, stabilizację w bezruchu. Jest to trzeci stopień w praktykowaniu Jogi.  ( tak, Joga to nie tylko ćwiczenia fizyczne i ma warstwy).
Te pozycje ciała służą Nam w osiągnięciu równowagi fizycznej ale i równowagi umysłu oraz w uzyskiwaniu jego spokoju. Niemniej samo określenie asany jako pozycji ciała nieco spłyca jej kontekst i nie zawiera w sobie jakby drugiego, umysłowego dna. Podzielam zdanie prof. Kulmatyckiego, że chyba najlepiej pasującym tłumaczeniem tego słowa to ćwiczenie, które łączymy nie tylko z pracą fizyczną nad Naszymi powłokami ale i z pracą nad koncentracją Naszego umysłu czy też pozostawaniu myślami tu i teraz. 



Celem regularnej praktyki asan jest wzmocnienie i ochrona Naszego ciała przez urazami ale i odnajdowanie spokoju wewnętrznego. Proces wchodzenia, trwania i uważnego wychodzenia w asanę ma niezwykle korzystne działanie na procesy fizjologiczne, które bezwiednie dzieją się w Nas np. na nasz metabolizm czy układ hormonalny. Być może spotkaliście się z określeniem, że praktykowanie asan jest również automasażem, który działa min. na Nasze organy wewnętrzne. Wszystkie pozycje w hatha jodze mają na celu bezpośrednio lub pośrednio wyciszenie umysłu, a dalej odkrycie wewnętrznego źródła mocy i inspiracji. Można to porównać do świadomego połączenia myśli i okiełzania słabości Naszego ciała.

Należy pamiętać, że trwanie w asanie to nie cykl przemieniania się w martwy posąg. Bardzo ważnymi elementami każdej z asan jest oddech oraz koncentracja czyli uwaga. Należy je wykonywać w odpowiednim porządku, tak aby siebie  i innych nie uszkodzić, a wytrzymując w nich pomalutku odnajdziemy rozluźnienie czy wyciszenie.

W każdej z wykonywanych asan dąży się w bezruchu do wygody i komfortu, a idealnie wykonana asana przychodzi Nam bez wysiłku i w niej potrafimy się rzeczywiście zrelaksować czy wysiedzieć. Wiem, na początku wydaje się być to niemożliwe. Ale pamiętajcie, że są asany, które nie przychodzą Nam łatwo, możemy wykonać z użyciem odpowiednich pomocy lub z asystą nauczyciela czy partnera.
Nie mnie każdego twarz na początku wygląda mniej więcej tak:






Z mojego doświadczenia mogę Was zapewnić, że po kilku miesiącach regularnej praktyki np. pozycja psa z głową w dół ( Adho Mukha Svanasana) przyniesie Wam spokój i odpoczynek.

Jak widać powyżej Asany odwołują się do przyrody np. lotos, zwierząt np. kruk, czy nawet do sfer związanych z człowiekiem, jego faz rozwoju np. dziecko lub mitologii np. bohater. Tym samym mają one znaczenie nie tylko sportowe  ale i duchowe. 
Kolejnym celem regularnej praktyki jest rozwój, czyli takie rozgrzanie, wyćwiczenia ciała, które pozwoli Nam na wykonanie bardziej skomplikowanych asan i przejścia na kolejne stopnie jogi. 
  Z ciekawostek historycznych chciałabym Wam pokazać dwa wizerunki Buddy siedzącego w lotosie. Oba te wizerunki pochodzą z szeroko rozumianego średniowiecznego Wschodu. Jak znalazły się tam, gdzie zostały odkryte nie wiadomo. Być może wiąże się z nimi jakaś niesamowita historia lub po prostu miały cieszyć oko och skandynawskich właścicieli lub być dowodami odbytej podróży. 

Pierwszy to posążek znaleziony w okolicach, wczesnośreniowiecznej emporii handlowej mieszczącej się na terenie obecnej Szwecji, pod Sztokholmem.(Helgo, Birka).
Figurka wykonana się z brązu i mierzy 10 cm.







Drugi wizerunek Buddy, również siedzącego również w lotosie, pochodzi z pochówku łodziowego prawdopodobnie królowej Asy. Wizerunek ten był elementem okucia rączki wiadra, znalezionego w tymże grobie. Stanowisko archeologiczne mieści się w okolicach norweskiego miasta Tonsberg. 







Zakończę cytatem:

Fizyczny trening nigdy nie da oczekiwanych rezultatów, dopóki nie zostanie wsparty treningiem mentalnym. Tak więc te dwie formy treningu muszą być praktykowane równolegle bądź nawet trening umysły powinien dominować nad trenigiem fizycznym.
Swami Kuvalayananda.