sobota, 3 września 2011

Dla mnie wrześniowe wieczory do już jesień



Bry wieczór.





Dla mnie jesień zawsze zaczyna się we wrześniu. Nie ważne jak ciepło by nie było magiczne granica "20 i ciemno" została już przekroczona. Kolejna granica to "16 i ciemno".
A jak sobie umilić wieczór jesienny. Oczywiście książka, wygodne miejsce do czytania np. kanapa lub fotel, koc no i herbata. Miało być dziś o czymś innym np. o deserze z malinami, a wyszło, że będzie o herbacie. Na karcie aparatu mam chyba, z 7 potraw obfotografowanych, a przepisy na nie czekają na publikację na blogu. 20 minęłam, na nogach moje ulubione polarowe skarpety, przyjemny olejek zapachowy w kominku, herbata w fajansowej filiżance i Tori Amos w głośnikach...można pisać. :)

Moim zdaniem herbata jest jednym z najwierniejszych i najbardziej znamienitym towarzyszem życia. A dobór jej do potraw, stanów emocjonalnych, potrzeb jest swojego rodzaju sztuką. Niestety w moim otoczeniu jej komponowanie jest niemal czarną, tajemną magią.

Herbata to nie tylko popularne szczury w woreczkach plastikowo-papierowych, herbata to feria smaków.
Jestem historykiem, więc nie może tutaj zabraknąć krótkiego rysu. Ponoć herbata to dzieło przypadku, jednemu z cesarzy chińskich listki ziela wpadły do wrzątku, kolejny chiński uczony napisał całe opasłe tomiszcze na temat krzewu herbacianegooraz narzędzi do zbioru i selekcji liści, przyborów do ceremonii przyrządzania i picia herbaty. Zawierało ono również spis plantacji i wielbicieli tego napoju. Z Chin herbata trafiła do Japonii, gdzie rozwinńęła się ceremonia picia herbaty - cha nu yo, związana z tamtejszą estetyką, filozofia oraz religia zen, jest ona praktykowana tam do dziś. W Europie herbata pojawiła się najpier w Rosji. Tam jest ona parzona w samowarach, a nazywana jest czaj


Nazwa pochodzi od indyjskiego masala czaj. Poprzez Indie herbata wędruje do krajów arabskich i tam nazywa się ja szaj. W wieki XVI herbata jest już znana w Europie poprzez takich kronikarzy jak Maffei czy lwowianin Michał Boym.
Polska nazwa tego naparu to zbitek dwóch  wyrazów  łacińskiego herba czyli ziele oraz chińskiego ta liść . Ten napój przyrządza się zarówno z kwiatków jak i liści zarówno świeżych jak i nie np. sfermentowanych

Rodzaje herby :) 

Najbardziej znanymi rodzajami hebraty są: czarna, biała, zielona, czerwona. Opiszę tutaj tylko herbatę czarną. O zielonej powiem tylko tyle, że zaczynam od niej pracę. czerwona jest pobudzająca i pachnie czarnoziemem, z biała pięknie wygląda w dzbanku ;) Ciekawa czy wiecie dlaczego ? 
Herbata czarna otrzymywana jest w wyniku czterech procesów – więdnięcia, skręcania, frementacji i suszenia. Powstała, oczywiście przypadkiem. W XVII wieku w Bostonie, Kompania Wschodnioindyjska otrzymała specjalne przywileje od rządu brytyjskiego na import herbaty z Azji, a to nie spodobało się prywaciarzom ;), którzy blokowali porty. W nocy w przebrani za Indian wdrali się na statki stojące na redzie i wyrzucili ładunki herbaciane do wody. 
Najbardziej popularne gatunki czarnej herbaty: assam, darjelling oraz ceylon.
Assam - nazwa pochodzi o regiony na pograniczy Indii i Birmy. Jest to najlepsza jakościowo herbata na globie. Bardzo ciężko jest dostać czystą herbatę assam ponieważ służy ona do uszlachetniania innych mieszanek. 




Mieszanki assam doskonałe są do tgz. kolokwialnie śniadaniowych np. English breakfast. Ich smak jest cierpki i słodowy. A po dodaniu do niech mleka otrzymujemy kolor czerwonobrązowy.  

Ceylon - pochodzi ona z Sri Lanka. Ciekawostka: herbatą na Cejlonie zaczęto uprawiać w drugiej połowie XIX wieku, wcześniej uprawiano tam kawę.Uprawia je się mówiąc kolokwialnie od dołu do góry - czyli od poziomu może aż do 2300 m nad jego poziomem. Oczywiście im herbata uprawiana wyżej tym lepsze i bardziej doskonalsza. Herbata ceylon charakteryzuje się pełnym, wyrazistym smakiem i czerwono-brązowym kolorem. 

Darjeeling - oczywiście nazwa pochodzi od krainy w Indiach, leżącej w kącie pomiędzy Nepalem a Butanem. Jest to miejsce bardzo popularne wśród turystów ze względu na oszałamiające widoki, było również popularne wśród żon brytyjskich oficerów ( to na podstawie Księgi Dżungli ). A dla buddystów jest świętym miejscem, ponieważ tutaj  zesłano Dalaj Lamę XIV. Podobnie jak w Cejlonie najlepsza herbatę pozyskuje się z plantacji lezących na zboczach gór. Pierwszy zbiór liście sprzedawany jest na snobistycznych  aukcjach za astronomicznie wysokie ceny. Ten zbiór nazywany jest szampanem wśród herbat. Swoją cenę zawdzięcza posmakowi muskatu. Niestety, nie jest to herbata ogólnie dostępna. Prawdziwą herbatą z tego rejony poznacie po oznakowaniu czyli po literach FOP - Flowery Orange Pekoe. 

Jak parzyć ? na 200 ml potrzebujemy jedną płaską łyżeczkę czarnej herbaty - 2 gramy. Czarną herbatę powinno się zalewać wrzącą wodą (100 °C). Najczęstszym błędem popełnianym podczas przyrządzania czarnej herbaty jest użycie wody o zbyt niskiej temperaturze, pojawia się w tedy charakterystyczna pianka. Herbatę powinno się zaparzać trzy do pięciu minut, po tym czasie zaczyna się uwalniać taina,  dodatkowo herbata staje się gorzka. Aromat herbaty utrzymuje się do 6 minut.

       Metoda polega na ekstrakcji rozpuszczalnych substancji z suszonych liści herbaty, znajdujących się w porcelanowym lub ceramicznym dzbanku drogą zalewania świeżo zagotowaną wodą, a następnie przelaniu naparu do białej porcelanowej lub ceramicznej miseczki oraz badaniu organoleptycznym poddanego zaparzaniu liście i roztwory, z dodatkiem mleka lub bez. 

To opis ISO 3103 czyli standaryzacji. :) 


Uwaga: nie ma tutaj mowy o dodawaniu cytryny - to profanacja. A poza tym dodanie cytryny powoduje wytworzenie się w hebracie bardzo łatwo przyswajalnego cytrynianu glinu, a wprowadzony od organizmu w ten sposób metal odkłada się w różnych tkankach uszkadzając je. Polecam plasterek imbiru - zamiast, lub we malinki ew sok z nich.

czwartek, 25 sierpnia 2011

Kocie sprawcy

Od kilku lat moim hobby jest odtwórstwo historyczne, a konkretniej wikingowie czyli IX- XI. Zawsze większą frajdę sprawiały mi klocki Lego średniowieczne,  niż lalki barbie (obgryzałam im nogi), na podwórku latałam z chłopakami i bawiłam się w wojnę, nie bawiłam się w dom. 
W liceum matura oczywiście z matematyki, a studia historia. Na pierwszym roku zamieniłam historię bierną na czynną i wstąpiłam do Drużyny Jomsborg Vikings Hird. Tam pomalutku zaczęłam wyżywać się manualnie.

A od pół roku mam kota Macka nr 4. dziwne?! Kota, przecież jestem psiarą. Tak dla przekory.
I Maciek, i ja byliśmy swego czasu na zakręcie; postanowiliśmy sobie pomóc. Początki były ciężkie, kot przez ponad tydzień, ze strachu przesiedział pod wanną nie chcąc ani jeść, pić czy wydalać. Wyciągnął go  stamtąd mój przyjaciel M. a przyjaciółka również na M. sprezentowała nam hormony kocie. ( szkoda, ze nie mam takich dla ludzi, w tedy bym chyba wsadziła je do większości kontaktów w domu)
Strach był kiedy zaczęło się robić cieplej, ponieważ  Maciek postanowił wychodzić na dwór. A trzeba zaznaczyć, że 8 lat swojego żywota spędził u Pani, która  nie pozwalała mu wychodzić i kot się odzwyczaił od funfli czy zapachów.

Teraz Maciek śpi sobie raz na dworze raz w domu. Na balkonie stoi miska z wodą, a na bujance jest baranica na której się wyleguje.

Co mogło powstać z takiej mieszanki kocio odtwórczej? Oczywiście prasowanie świeżo skończonego haftu kotem



wtorek, 23 sierpnia 2011

Z pamiętnika młodej cydrowarki ;)

Moim zdaniem zrobienie cydru jest proste.

W Niemczech mówią na niego wino jabłkowe, w Wielkiej Brytanii cidr, w Polsce można usłyszeć o Jabłeczniku. Tak naprawdę nie jest on winem ( mylić może niemiecka nazwa)  Podstawową różnicą jest znacznie wyższa w przypadku wina zawartość alkoholu – około 9-18%, w przypadku cydru od 2 do 7%. Inny jest także surowiec stosowany w produkcji tych trunków. Do wyrobu wina najczęściej używane są słodkie jabłka deserowe, natomiast do wyrobu cydru – tradycyjne odmiany „cydrowych jabłek”, dobrane w odpowiednich proporcjach w zależności od zawartości tanin i kwasu jabłkowego... ale do dzieła!

W przypadku tego cydru użyłam: 5 kg owoców.

Ok. 3,5 do 4 kg jabłek, reszta gruszki.

Kroimy owocki w kawałeczki, część można skroić w malakserze.

Wrzucamy wszystko do wiadra – mam 8 litrowe i dolewamy wody od 2,5 do 3 litrów i przykrywamy szmatką.

Wstawiamy w ciemne miejsce i mieszamy bardzo intensywnie min. dwa razy na dzień.

Po ok. 7 dniach, u mnie zazwyczaj pomiędzy 8 a 9 dniem ( miąższ można wycisnąć przez szmatkę lub na sitku) , cedzę i dodaje ok. 1 kg miody plus dolewam wodę ok. 2 do 4 litrów... tu na oko.

Wstawiamy znowu na 24 godziny do to samo miejsce, po dobie butelkujemy i wstawiamy do lodówki aby wyhamowywać drożdże. Należy pamiętać, aby co jakiś czas odkręcać korek, aby gaz uszedł.

Kolory powinien być gdzieś w okolicach zółtego, może mieć mleczną poświatę.


ps. zapomniałam dodać, że Cydr należy mieszać TYLKO DREWNIANĄ łyżką.

wtorek, 16 sierpnia 2011

Hermelin


Nie znam osoby, która nie lubiła by sera. Jakiegokolwiek sera ;)
A z czym kojarzą mi się Czechy? Z piwem, Szwejkiem, Krecikiem, absyntem, Hrabalem i z serem!
Hermelin to rodzaj sera, łatwo można go dostać w Czechach w Polsce niestety nie. Podobny jest do francuskich Camembert’ów.
Do przygotowania tej przekąski potrzebujemy słoika o dużym otworze, taki aby bez problemu można było włożyć i wyjąć niego ser.

Składniki:
Camembert lub hermelin, ilość zależy od wysokości słoika, do mojego bez trudu mieszczą się dwa.
Oliwa – wersja na bogato, lub ojej słonecznikowy,
Cebula biała,
Czosnek,
Papryczka chilli
pieprz Cayenne lub ostrej papryki, ( w zasadzie to czym się różni pieprz Cayenne od papryki ostrej ? )
kilka kulek czarnego pieprzu,
kilka kulek ziela angielskiego,
parę listków laurowych.

Do słoika wkładam warstwami: ser ( można go pokroić wzdłuż – jeśli tak go kroję pomiędzy wyciskam połówki wyciskam czosnek i posypuję papryka lub pieprzem Cayenne, w kostki etc), plasterki cebuli, liść laurowy, dorzucam ziele angielskie, a dla zaostrzenia dodaję papryczkę chilli, oczywiście papryczkę można pominąć. Zalewam do olejem.

Taki słoik odstawiam do lodówki na 3 – 4 dni. Smak: bardzo wyraźny, ciężki, dymny. W jednej z warszawskich knajp można go dostać do piwa… oczywiście czeskiego piwa.

Dla Zainteresowanych podaję linka do czeskiej strony hermelinowej. http://www.nakladanyhermelin.cz/

Przepis na zielone domowe pesto



Gotowanie od zawsze było dla mnie chwilą relaksu. Kiedyś warząc 22 kg więcej było ono przygotowaniem do Wielkiego Żarcia i obcowania z ludźmi. Mój dom zawsze był pełen gości, a przynajmniej zawsze chciałam aby taki był. Dlatego bardzo często zapraszałam do siebie znajomych i znajomych „królika”, aby wspólnie zjeść. Jeśli macie ochotę mnie odwiedzić – spoko. Poznajmy się, a prędzej czy później u mnie zjecie.
Nawet wciągając samo białko starałam się, aby nikt nigdy ode mnie nie wyszedł głodny czy spragniony.
Ludzie lubili i nadal lubią u mnie przybywać, a znajome śmieją się do dziś, że idealne ze mnie kandydatka na żonę ;) Gotować lubię, zmywać nie – mam zmywarkę. Odkąd jest mnie mniej staram się większą wagę przykładać do tego co jem i jak jem, a prowadzenie bloga o jedzeniu jest dla mnie wyzwaniem oraz walką z olbrzymią hedonistyczna przyjemnością. Podołam.

Mam duże zaległości w postowaniu, więc zaczynam z kopyta

Najpierw Przepis na Domowe Zielone Pesto.

Co to jest Pesto? Pesto to rodzaj kremowego włoskiego sosu, ponoć z Genui, którego głównym składnikiem jest bazylia, od kilku lat bardzo popularna w Polsce i bardzo łatwo dostępna. Słowo bazylia pochodzi od greckiego besileus – król a idąc dalej tym tropem basilikos czyli królewski.
Pesto doskonale nadaje nie tylko się jako dresing do pomidorów z mozarellą ale również do sałatek, makaronu czy na świeże pieczywo. Ten zielony sos doskonale komponuje się rybami - szczególnie z łososiem, z mięsem - kilka jego łyżek banalną pierś kurczaka zmienia w wielkie danie. Zbrodnią na Pesto jest podgrzewanie go, w czasie gotowania bazylia staje się ciemna i gorzka.
Ja, trzon swojego przepisu znalazłam na jednym z blogów, a ponieważ nie cierpię schematów zawsze robie je ciut inaczej, dlatego nie zawsze robie Pesto zielone, a od kiedy nauczyłam się gotować, każdą rzecz, która mi smakuje w restauracji barze etc., próbuję później zrobić sama. I im więcej odtwarzam, tym częściej dochodzę do wniosku, że doprawiam to lepiej - z prostej przyczyny: robię to dla siebie. W przyszłości podam również przepisy na Pesto czerwone z dodatkiem anchois.
Oryginalne Pesto powinno ucierać się w moździerzu. Niestety takowego nie posiadam, mam za to blender – sprawdza się doskonale.
Od kiedy zaczęłam robić własne Pesto - z ręka na sercu, ani razu nie kupiłam nawet słoiczka w sklepie. Raz tak przygotowane Pesto na pewno wejdzie do stałego repertuary Waszej kuchni.

Pesto Malubha 
Oczywiście przypominam o umyciu zieleniny. Aha bazylia, ta kupiona w supermarkecie nie „postoi” długo dlatego ja swoje Pesto robię zawsze po powrocie do domu z zakupów.
·         1 pęczek bazylii. We włoskim przepisie z XIX wieku podają, że zamiast bazylii można użyć świeżego majeranku lub pietruszki.
·         Oliwa z oliwek ¾ szklanki – jest to klucz do sukcesu, prosta zasada jeśli oliwa jest dobra (np. extra virgin) Pesto też będzie.
·         Twardy ser. Najlepiej jest użyć parmezanu albo ostrzejszego pecorino ale jeśli ich nie mamy nada się każdy inny żółty, twardy ser. Dodajemy go ok. pół szklanki.
·         Pięć, sześć orzechów włoskich, można je zastąpić albo pestkami słonecznika albo jak purysta trzymać się oryginalnego przepisu i użyć orzeszków piniowych.
·         Koniecznie trzeba dodać ząbek czosnku.
·         Posolić i popieprzyć do smaku.
Wszystkie składniki wrzucam do blendera i sieka. Mając już pewną praktykę w przygotowywaniu tego sosu, na oko już wiem czy czegoś nie dodać i czy nie trzeba zmienić proporcji. Konsystencja powinno być kremowa, lepka i siłą rzeczy oleista. Aby sos był „bardziej” oliwy można dodać powoli – tak podają mądre książki. Ja nigdy tak nie robiłam wszystko wrzucałam i mieszałam razem.
Przechowywanie:
Domowe Pesto bez problemu wytrzyma w lodówce w słoiczku ok. tygodnia, chociaż prawda jest taka, ze u mnie nie wytrzymuje nawet dwóch dni ;) Pan Makłowicz, mówił że można je zamrażać… ale czy jest sens skoro przygotowanie zabierze nam max. 5 minut.

niedziela, 31 lipca 2011

W czasie deszczu dzieci się nudzą..



Gaspacho  na deszczowe dni.

4 pomidory
czosnek... ile jak dla mnie im więcej tym lepiej. Czoch rocks !
 pieprz najlepiej ziarnisty,
oliwa z oliwek
tabasco
ser typu lazur.

Nacinamy pomidory, polewamy jest oliwa z oliwek układamy razem z czosnkiem na blaszce i pieczemy w piekarniku ok. 1,5 godziny w temp. 180 stopni.
po upieczeniu zdejmujemy z nich skórkę... lub nie i mieszamy w blenderze.
Podajemy razem z serem i kilkom kroplami tabasco. Doprawiamy solą i pieprzem do smaku.
Tę zupę można również podąć razem z mozarellą z grzankami lub kleksem śmietany.


piątek, 15 lipca 2011

Pierwsze koty za kraty

Witam Wszystkich!
Są to pierwsze moje kroki w blogowaniu, więc zgodnie z naturą typowego polaka, który się tłumaczy; proszę o wyrozumiałość i o konstruktywną krytykę.
Będzie to blog przede wszystkim o gotowaniu, rękodzielnictwie, może o designie...nieznane.